Mój syn Rafał cierpi na kandydozę.
Jestem matką 9-letniego Rafała. Zaraz po porodzie mój synek przebył ciężkie zapalenie płuc z nawrotami, co zapowiadało skłonność do częstych infekcji górnych dróg oddechowych. Penicylina w zastrzykach, a później inne antybiotyki były nieodłącznym elementem naszej codzienności.
Muszę tu nadmienić, że u dziecka rozpoznano zespół cech wrodzonych, które mogą być powodem tego, że jest niesamodzielne, nie mówi, nie sygnalizuje potrzeb. Komunikacja z nim nie jest więc łatwa, a utrudniają ją jeszcze cechy autystyczne.
Niemal dwa lata temu, po przebyciu ciężkiej grypy leczonej kolejnym antybiotykiem, Rafał doznał ataku bólowego nieznanego pochodzenia. Krzyczał, rzucał się, nie dawał się dotknąć. Lekarz przybyły z pogotowia przypuszczał, że może to być kolka kurczowa, jelitowa lub wątrobowa, a może kamica nerkowa.
Zaaplikował dziecku zastrzyki: przeciwbólowy, rozkurczowy i uspokajający. Spazmatyczne krzyki trwały około 1 godziny. Po czym dziecko – prawdopodobnie na skutek działania medykamentów- zaczęło się uspokajać. Po około 6 tygodniach nastąpił drugi atak. Następne były coraz częstsze. W około 4 miesiące od pierwszego, ataki powtarzały się już co 1-2 dni. Każdy atak kończył się tak samo: wezwaniem pogotowia i zastrzykami. W międzyczasie lekarz prowadzący zalecił przeprowadzenie różnych badań, ale bez rezultatu. Wszystkie wyniki były w normie. Mimo skierowania nie przyjęto dziecka do szpitala na obserwację.
W tej sytuacji postanowiłam udać się do Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Przeprowadzono tam bardzo szczegółowe i wszechstronne badania. Wszystkie wyniki były w normie. Zaczynano już podejrzewać psychiczne podłoże ataków, kiedy wpadł mi w ręce artykuł “Candida albicans przyczyną wielu autystycznych zachowań”. Pozaznaczałam w nim wszystkie punkty dotyczące Rafała i udałam się do lekarza. Natychmiast lekarz zlecił wykonanie odpowiednich badań. Wyhodowano candida albicans.
Od momentu rozpoczęcia kuracji przeciwgrzybicznej, czyli od roku, ataki ustały. Kurację powtarzano trzykrotnie z przerwami. Wprowadziliśmy też dietę. Może nie tak drastyczną jak opisana w artykule “Dieta w leczeniu kandydiazy”, ale niewątpliwie ograniczyliśmy do minimum spożywanie cukru i węglowodanów, a także mleka i jego przetworów.
Muszę tu nadmienić, że Rafał, mimo że jest bardzo szczupły, je takie ilości pożywienia, które bez wątpienia zaspokoiłyby apetyt dorosłego człowieka. Moje dziecko zachowuje się tak, jakby było ciągle głodne, nawet w chwile po odejściu od stołu. W takiej sytuacji drastyczną dietę moglibyśmy wprowadzać pod warunkiem, że wszyscy domownicy również by się do niej dostosowali. Szczególnie trudno jest zachować odpowiednią dietę podczas wyjazdów.
Jest jeszcze jedna ważna rzecz, o której muszę nadmienić, a mianowicie: już jakiś czas przed atakami i w czasie ich trwania zaobserwowałam, że Rafał mimo, że jada “normalnie” dużo, to chudnie, tzn. rośnie, a równocześnie waży coraz mniej. Było to niepokojące. Teraz wiemy, że przyczyną tego była kandydiaza. Obecnie moje dziecko przybywa na wadze, pomimo ze nadal jest szczupłe.
Ponadto mniej więcej od roku kontakt z Rafałem poprawia się z dnia na dzień. Nadal nic nie mówi, ale mogę się już z nim porozumieć zadając pytania i obserwując jego reakcje. Nauczył się wielu rzeczy. Zaczyna chodzić samodzielnie. Rozumie już prawie wszystko. Wykonuje niektóre polecenia, czego dawniej nie robił.
Źródło: Maria Rogulska